3 listopada 2017

LIGHTHOUSE










Dawno nie byliśmy na wakacjach, na które nie musieliśmy szukać przelotu, hotelu oraz miejsc w których moglibyśmy jadać, bądź robić codzienne zakupy. Tym razem poszliśmy na łatwiznę i wykupiliśmy "gotowca". Było to spowodowane wieloma czynnikami, a najważniejszym z nich był nasz najmłodszy członek rodziny - Ernest. 
Er ma dopiero trzy miesiące i nie chcieliśmy ryzykować podróży w nieznane miejsce z tak wieloma niewiadomymi. Po prostu nie mamy w tym doświadczenia. 
Fuertaventurę wybraliśmy ze względu na niewielki obszar wyspy, umiarkowaną temperaturę w tym okresie oraz ogromną ilość plaż.
Naszą fotorelację zaczniemy dosyć nietypowo, bo od ostatniego dnia pobytu.

1 komentarz:

  1. I’m noot that muuch of a internet reader to be honerst bbut your
    blogs really nice, keep it up! I'll go ahead and bookmark your
    site to come back down the road. Many thanks

    OdpowiedzUsuń