"Podjechał pod magiczne miejsce. Wielki napis nad ścianie: Liberia Espanola dał mu pewność, że to tu. Był zmęczony, ale przebył zbyt długą drogę, aby się teraz poddać. Wszedł do środka. Zapach zadrukowanego papieru, zmielonej kawy, świeżych owoców i przepięknych kolorów odurzył go na chwilę. Do znalezienia tego, po co przybył wymagało trzeźwego myślenia. Rozpoczął więc poszukiwania. Nie tkwił w tym sam. Dwie najbliższe osoby jego sercu towarzyszyły mu. „Na pewno mi pomogą” - pomyślał.
Początkowe poszukiwania nie zapewniły mu sukcesu. Może ten spokój, bijący z tego miejsca uśpiły jego czujność. Postanowił odpocząć.
Po krótkiej regeneracji, wypiciu szklanki zmiksowanych owoców, wrócił do poszukiwań. Eksploracja półek nie trwała długo. Pan G. odnalazł się.
Spokojny usiadł wygodnie, by po raz kolejny wysłuchać tej przepięknej historii. Tym razem Pan G. wrócił z nim do domu."
Bardzo poetycki wpis
OdpowiedzUsuńCóż za piękny wpis, widzę, że ktoś tu się rozkręca. Ale kim jest Pan G?
OdpowiedzUsuńPan G. to facet, który nie lubi ciszy ;)
UsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńI fotel z lamparcim obiciem jest mi skądś znany...